Kolorowe karteczki. Kolejną odsłoną „zbieractwa”, które zrobiło dużą karierę w latach 90-tych było kolekcjonowanie kolorowych karteczek z notesików. W tej odmianie zbieractwa przodowały przede wszystkim dziewczynki z klas podstawowych, ale i wielu chłopców dało się w tą zabawę wciągnąć.
24,99 zł: PRZEZROCZYSTE KARTKI KARTECZKI SAMOPRZYLEPNE TRANSPARENTNE WODOODPORNE 75x75cm 100SZT CO WYRÓŻNIA NASZ PRODUKT -Wysoka jakość materiału PET, który sprawia, że karteczki są gładkie i przyjemne w dotyku, zapewniając
Kup teraz: KARTECZKI z notesików z lat 90 ZESTAW KRÓL LEW #11 za 10,00 zł i odbierz w mieście Mogilany. Szybko i bezpiecznie w najlepszym miejscu dla lokalnych Allegrowiczów.
Kup teraz: Karteczki z notesików- MIX za 1,00 zł i odbierz w mieście Aleksandrów Łódzki. Szybko i bezpiecznie w najlepszym miejscu dla lokalnych Allegrowiczów.
. Teledysk duetu REBEKA do piosenki "Today" pokochają ludzie dorastający na przełomie lat 80. i 90. Pamiętacie te ubrania, gadżety i plakaty na ścianach? Zabawy na trzepaku to osiedlowy klasyk W spodniach dresowych chodziło się w szkole i po szkole, a świecące jojo było najbardziej pożądanym gadżetem Podstawową lekturą było "Bravo" Szczególną popularnością cieszyła się rubryka "mój pierwszy raz". Trolle z kolorowymi włosami, figurki Batmana, maty w kształcie ulic, resoraki... ... soczek w woreczki i karteczki z notesików Za te z "Króla lwa" można było zostać królem szkoły. Plakaty Kris Kross lub Beverly Hills 90210 to było obowiązkowe wyposażenie każdego pokoju nastolatka Wideo do "Today" naszpikowane jest takimi smaczkami Jeśli uroniliście łezkę wspominając "stare czasy", to znaczy, że mieliście naprawdę udane dzieciństwo. Duet REBEKA tworzą Iwona Skwarek i Bartosz Szczęsny Wydali dwie epki i dwie płyty. Ostatnia, "Davos", została wydana w marcu 2016 roku. ZOBACZ TAKŻE: Cher nazywa Trumpa Hitlerem; Wyjatkowy uczestnik "X-Factora" - flesz muzyczny
Karteczki do segregatora – mania kolekcjonerska lat 90., fenomen kulturowy tamtego okresu, główna waluta w przedszkolach i szkołach podstawowych. Wyparły modne wcześniej karteczki z notesików zbierane w albumach na zdjęcia. Karteczki oficjalnie zwane były wkładami (biurowymi) do segregatora i miały służyć do pisania po nich, ale oczywiście nikt o zdrowych zmysłach ich do tego celu nie wykorzystywał. Zbierane w segregatorach (zależnie od wielkości – małe w małych, większe w większych), co cenniejsze egzemplarze umieszczano w folijkach. Na karteczkach umieszczane były głównie wizerunki ikonicznych postaci lat 90. Gwiazdy karteczek[edytuj • edytuj kod] Spis treści 1 Gwiazdy karteczek Bohaterowie filmów animowanych Bohaterowie filmów aktorskich Gwiazdy muzyki Pozostałe 2 Obecnie 3 Zobacz też Bohaterowie filmów animowanych[edytuj • edytuj kod] 101 dalmatyńczyków Animki Czarodziejka z Księżyca Garfield Kaczor Donald postacie z Kosmicznego Meczu Król Lew Kubuś Puchatek Maska Myszka Miki Tom i Jerry mieszkańcy Ulicy Sezamkowej nawet Bolek i Lolek się załapali Bohaterowie filmów aktorskich[edytuj • edytuj kod] Herkules i Xena, wojownicza księżniczka Rose i Jack z Titanica Gwiazdy muzyki[edytuj • edytuj kod] Hanson Just 5 Kelly Family Spice Girls Pozostałe[edytuj • edytuj kod] Ponadto popularne były obrazki słodkich zwierzątek i dzieci wśród dziewczynek oraz wielkich ciężarówek wśród chłopców. Od wizerunku umieszczonego na karteczce często zależała jej wartość rynkowa. Znane były przypadki wymian czternaście za jedną w wypadku co bardziej napalonych kolekcjonerów. Obecnie[edytuj • edytuj kod] Moda zanikła w pierwszej dekadzie XXI wieku, w dużej mierze spowodowane było to pojawieniem się żetonów, tazosów i innych dziwnych rzeczy do kupowanych masowo Lay'sów i Cheetosów. Wprawdzie wkłady do segregatora nadal są w sprzedaży, ale kto by tam chciał zbierać karteczki z Hanną Montaną? Zobacz też[edytuj • edytuj kod] Frugo Pegasus Power Rangers
Kiedy kończysz 28 lat (tak, tak, to dziś) i wiesz już, że trzydziestka coraz bliżej, a wszystko, co beztroskie już dawno za Tobą, nachodzi Cię wiele wspomnień z dziecięcych lat. Tak sobie dziś myślę, że lata dziewięćdziesiąte, to był ostatni fajny czas na dorastanie. Domyślam się, że ci młodsi ode mnie o 10 czy 15 lat też będą z rozrzewnieniem wspominać swoje szczenięce lata, ale obserwując, co dzieje się na przyblokowych podwórkach czy w Internecie, dochodzę do wniosku, że tego wszystkiego, co przeżywało moje pokolenie już nie da się teraz doświadczyć… Poza domem mogłam spędzać cały dzień. Razem ze swoją „bandą” wymyślałam tysiące rozrywek, które umilały nam czas na dworze. Zabawy w podchody i ganianego, latanie wokół trzepaka, zbijak, państwa-miasta, guma, skakanie przez piłkę, krycie się pośród górek, traw i krzaków w okolicy osiedla, kąpiele w rzece, budowanie szałasów, wspinanie na drzewa, gra w nogę, zabawy w „sklep” i chowanego, zimowe szaleństwa na stadionie Włókniarza, udawanie Spice Girls i Atomówek oraz dziesiątki radosnych gier, których nazw nie pamiętam, a które do dziś mam przed oczami. Mamy z okna wołały na obiad, na który ładowało się co najmniej kilka osób. Kiedy coś się chciało, nie dzwoniło się z komórki (te przecież wtedy jeszcze do nas nie dotarły), nie zawracało nawet głowy domofonem, tylko szło za blok i całą grupą darło „mama”. No i mama zrzucała, co było trzeba, albo spuszczała na sznurku, jeżeli to miała być kanapka albo coś do picia. Wśród moich „wyczynów” w tych latach było jeszcze odwiedzanie toalet sąsiadów z dołu, kiedy nie chciało mi się wspinać do siebie na samą górę. Nie żebym pamiętała tę swoją uroczą bezczelność, ale za to sąsiedzi nie zapomnieli. Szkołę się wtedy lubiło, bo podstawówka to był fajny czas. Na przerwach wymieniało się karteczkami z notesów albo segregatorów, naklejkami z lizaków, kartami telefonicznymi czy „historyjkami” z gum do żucia. Organizowało się szkolne dyskoteki i tańczyło „przytulane” z ziomkami z klasy albo szalało w kółeczku w rytm Bomfunk MC’s czy Backstreet Boys. Ze szkoły wracało się całą bandą, nikomu nie śpieszyło się na tyle, by jeździć autobusem. W końcu najfajniejsi wracali „na nogach”, po drodze często błądząc po okolicznych terenach i docierając do domu bardzo, bardzo późno. Do dziś mam u siebie segregator z naklejkami z „tamtych lat”. Najfajniejsze były „zielone szkoły”. Cy wyprawiało się na naszych – w Ustce, Krynicy Morskiej i Rabce (a właściwie „jakichś Ponicach”, jak pisałam zbulwersowana w swoim pamiętniku), to materiał na niezłą książkę. Do dziś, ilekroć spotykam kogoś z klasy, z nieustannymi wybuchami śmiechu wspominamy te swoje dzikie akcje i szaleństwa. Dziwię się, że nasi nauczyciele jakoś dawali radę nas okiełznać. Na ich miejscu nabawiłabym się nerwicy i zwariowała. Najcudowniejsze w tych czasach było to, że nie myśleliśmy nawet, że czegoś nam brak. Nie sądzę, aby nawet dziś, po latach, ktokolwiek z moich znajomych żałował, że w dzieciństwie nie miał konsoli, komórki czy Gadu-Gadu. Nawet jak ktoś miał Pegasusa albo Commodore, to korzystał z nich tak rzadko, że było to niezauważalne dla otoczenia. Byliśmy radośni, spędzaliśmy ze sobą całe dnie – przed szkołą, w szkole i po szkole, uprawialiśmy sporty podwórkowe i nikt nie chorował, nie słyszał o otyłości i lewych zwolnieniach z wuefu, a rany na kolanach leczył liściem babki przyklejonym na ślinę. Wsuwaliśmy czipsy, owoce prosto z drzewa, słodycze i oranżadki w proszku, zapijając to słodkimi napojami i żaden z rodziców nie miał paranoi na punkcie „eko”, „bio” i „bez glutenu”. Mimo tego byliśmy zdrowi, pełni energii i wyrośliśmy na silnych, normalnych dorosłych. Kilka wspominkowych fotografii. Z tamtych lat pozostały mi „Złote myśli”, całe pudła zdjęć, pamiętnikowe opowiastki i kupa wspomnień w głowie. Żal mi każdego, komu nie dane było spędzić takiego dzieciństwa, jakie my mieliśmy. Te wszystkie dzieci zamknięte w domach z niepracującymi mamusiami, które nie wypuszczały ich dalej niż pod dom; dzieci urodzone w czasach, w którym komunikacja zaczyna się i kończy na czatach i esemesach – coś fajnego je ominęło. Coś, co zarówno ja, moi przyjaciele z dzieciństwa, ale też nasi starsi bracia i rodzice (wychowani w równie interesujących czasach) – wspominać będą do końca swoich dni jako cudowne, beztroskie i ultrakolorowe lata. Szkoda, że nie można już do tego wrócić, bo to były piękne i niezapomniane dni! PS Przygotowałam kiedyś na Deezerze playlistę z ukochanymi hitami lat ’90, posłuchajcie, jeśli chcecie powspominać – Best of ’90. Przeczytaj również: Top 10: ulubione symbole dzieciństwa Jakim byłam dzieckiem? Pięć rzeczy, za którymi tęsknię najbardziej Smutna refleksja w dniu urodzin…
Lata ’90 były wspaniałym okresem, kiedy to Polska w końcu odetchnęła od komunizmu i zaczęły do nas przybywać zdobycze zachodnich ‘cywilizacji’. Szczególnie ten okres miło wspomina rocznik ’80, a zwłaszcza osoby urodzone w jego połowie, bowiem miały szczęście spędzić swoje dzieciństwo w barwnych latach ’ względu na główną tematykę bloga należy zacząć od elektroniki. Był to wspaniały okres w życiu każdego młodego gracza, bo na jego oczach rodziła się i rozwijała nowa forma rozrywki – rozrywka elektroniczna. W domach pojawiły się pierwsze komputery i konsole. Największym powodzeniem cieszyło się Commodore 64 i Atari, a z konsoli Pegasus (czyli piracka wersja NES). Mnie przyznam szczerze trochę ominęły czasy tych pierwszych komputerów i całe podwórko zaczynało od Amigi 500+. To była prawdziwa przyjaciółka gracza. Później pojawiły się PeCety – 286, 386 i 486. Znajomi dzielili się na tych, do których chodziło się pograć na Amidze, albo na tych, u których grało się na Pegasusie. Mimo, że Amiga prezentowała rozrywkę na wyższym poziomie niż Pegasus to muszę powiedzieć, że zawsze takowego zazdrościłem moim rówieśnikom. Ja zostałem w pewnym czasie trochę wyoutowany, bo jako jedyny przesiadłem się z Amigi na mocarnego wtedy PC 486. Miałem nawet kolorowy monitor i głośniki. Teraz to śmieszy, ale wtedy naprawdę nie było to standardowe wyposażenie. Problem mój był taki, ze nikt ze znajomych nie miał PC, co przez pewien czas uniemożliwiało mi wymianę grami. Na szczęście handel oprogramowaniem kwitł w jak na każdym rynku, czy bazarze można było bez trudu dostać każdą najróżniejszą wersję Pegasusa i zakupić jeden z setek rozłożonych na kocu cartridge’y, lub za dopłatą się wymienić. Z komputerami nie było gorzej. W każdym sklepie komputerowym były wielkie segregatory, w których można było przebierać w tytułach gier, jakie można zakupić. Przy każdej była podana ilość dyskietek i płaciło się za nagranie od dyskietki. Jak ktoś nie miał swoich to mógł też oczywiście zawsze zakupić niezbędną ilość dyskietek. Fajniejsi sprzedawcy mieli zamiast prostych czarno – białych spisów gier wycięte całe recenzję z takich pism jak Secret Service, czy Top Secret. Z tamtych czasów pamiętam jeszcze świetny klimat na giełdach komputerowych. Każdego tygodnia w niedzielę można było iść na giełdę i przebierać w setkach ofert różnych sprzedawców poczynając od czasopism, przez gry, a kończąc na sprzęcie komputerowym. Wielu miało na miejscu komputery i od ręki nagrywało wybrane gry. U wielu można było złożyć zamówienie i odebrać później gry gdzieś na mieście. Kilka osób robiło wtedy spisy posiadanych gier w formie elektronicznej i dołączali takie do zamówionych to wszystko funkcjonowało wtedy można powiedzieć legalnie. Działo się tak, dlatego że w Polsce brakowało odpowiednich przepisów o ochronie praw autorskich. Poza tym firmom zbytnio nie zależało na dochodzeniu swoich praw w państwach postkomunistycznych, bo zbytnio nie widzieli u nas na tamtą chwilę dobrego rynku zbytu. Sytuacja taka była im nawet na rękę, a zwłaszcza producentom sprzętu, bo pozwalała na rozkręcenie branży ‘komputerowej’ w Polsce. Dlatego nie należy się dziwić, ze są takie problemy z piractwem, gdyż wiele osób wyrosło w czasach, kiedy gier się po prostu nie dało kupić legalnie w sklepie, bo takowych nie będę już ty opisywał, w jakie hity się wtedy grało, bo rewelacyjnych tytułów na te wszystkie platformy nie sposób wymienić, a pominięcie którejś zaraz by było niewybaczonym błędem wypomnianym w komentarzach. Prawda jest też taka, że sporo się grało w gry, jakie się po prostu zdobyło. Często czuć było, że coś jest niezłym shitem, ale mimo to zawsze się dawało takiej produkcji sporą szansę i grało przez kilka, czy kilkanaście Moje ulubione miejsce z lat ’90 to chyba kiosk. Nie jakiś szczególny, ale każdy. Tam zawsze mogłem za witryną znaleźć coś, na czym warto było zawiesić oko. Oczywiście każdego gracza cieszyły najbardziej magazyny komputerowe. Był to czas największego rozwoju takich kultowych czasopism jak Secret Service, Top Secret, Świat Gier Komputerowych, czy Gambler. Wszystkie miały wiernych swoich fanów gotowych pobić innych za czytanie konkurencyjnej gazetki;) Wtedy takie magazyny miały pierwszorzędne znaczenie, bo tylko z nich gracz mógł się dowiedzieć, w co warto zagrać, jakie są kody do danej gry i jak ją przejść. Innych źródeł informacji poza kolegami nie było. Często, więc traktowało się słowa ulubionych redaktorów jak świętość – skoro Gulash mówi, że Mortal Kombat jest genialne to trzeba za wszelką cenę zdobyć ten tytuł (w tym momencie wiadomo, na jakim czasopiśmie ja się wychowałem). Teksty były luźne i wszystko było prowadzone trochę na zasadzie takiej kumpelskiej czy rodzinnej atmosfery. Bardziej liczył się klimat i zabawa niż marketingowe podejście do odbiorcy. Żeby nie było, że idealizuje to od razu zaznaczę, że nie zawsze było to dobre i często się odbijało na niskiej jakości tekstów lub jakiś dziwnych, nietrafionych kioskach oprócz magazynów komputerowych można było jeszcze znaleźć komiksy. Zasadniczo liczyły się dzieła dwóch wydawnictw DC Comics i Marvel. Ja zdecydowanie wolałem to drugie. DC Comics to głownie Batman i trochę tandetny Superman. Marvel miał większe grono odbiorców. Można wymienić takie kultowe serie jak choćby Spider-Man, X-Men, Punisher, czy specjalne, co miesięczne wydanie Marvel Mega. Były też produkcje dla nieco młodszych osób w postaci komiksu Kaczor Donald, którego mimo posiadania ogromnej kolekcji dzieł od Marvela także lubiłem czytać. Na samym początku lat ’90 był przed Kaczorem Donaldem komiks Myszka Miki. Natomiast około połowy lat ’90 zaczęto wydawać komiks Gigant, taka większa wersja Kaczora Donalda. Z czasem do Donalda cyklicznie dodawano różne gadżety – gry planszowe, zestawy szpiega sposób też nie wspomnieć o takich gazetach jak Bravo, czy Popcorn, które masowo kupowały głównie nastolatki, szukające nowych informacji o ich ulubionych Backstreet Boys. Było też wydanie specjalne Bravo Sport, skierowane głównie do fanów piłki powodzeniem cieszyły się też małe gazetki z dowcipami. Ja kupowałem Dobry Humor, który posiadał rewelacyjne rysunki Sadurskiego. Były też Super Dowcipy itp. Ciężko to sobie przypomnieć, bo każda nazwa była bardzo czasu spędzało się na zabawach z rówieśnikami na podwórku. To co było najlepsze w tamtym okresie to, że nie dzwoniło się wcześniej, nie pisało sms’ów (bo nie było komórek) tylko szło się do kumpla, dzwoniło domofonem, a on mówił, że za 2min jest na dole. Ewentualnie mogło go nie być i wtedy było wiadomo, że jest na jednej z dwóch ulubionych miejscówek, lub też siedzi u innego kumpla i grają na kompie. Mimo, że były komputery i konsole to wydaje mi się, że więcej czasu się spędzało na zabawach na podwórku. Może przez to, że właśnie jak już wspominałem wcześniej nie było tak dużego dostępu do gier, więc te same tytuły w końcu się nudziły, a może też ze względu na standard rozrywki. Stare gry jakkolwiek wspaniałe to jednak nie wciągały tak mocno jak nowe produkcje, bo ciężko się utożsamiać z kilkoma pikselami na ekranie i wczuć się jakby się było w środku i zabaw podwórkowych było całe mnóstwo. Rządziła jak zawsze piłka nożna. Gdy było za mało osób to grało się w ‘jedynki’ (różne już nazwy na to słyszałem) – jedna osoba stała na bramce, a reszta starała się strzelać gole konstruując akcje w taki sposób, że nie wolno było dotknąć piłki dwa razy pod rząd. Dotknięcie piłki więcej niż raz lub wybicie jej poza boisko oznaczało obowiązek zamiany z dotychczasowym bramkarzem. Grało się do iluś goli, a później były strzelane karne temu, kto zakończył rozgrywkę na bramce. Z karnymi łączyła się jakaś kara – u nas była to liczba „kołowrotków”, czyli kręcenia się skulonym bardzo szybko wokół siebie przy odpowiedniej asyście kolegów. Przelicznik 1 wpuszczony karny – 5 kołowrotków. Kultowe wtedy były prymitywne gumowe korki do gry w piłkę. Niektórzy wbijali w nie pinezki, żeby się za szybko nie się też w chowanego, czy podchody. Jak się miało akcesoria w postaci pistoletów to można było tworzyć drużyny i walczyć niczym na wojnie. Natomiast na rowerach można było bawić się w policjantów i złodziei i ganiać jak wariaci w koło podwórka. Przyszła też w pewnym czasie moda na rolki i całe podwórko w nich można nie wspomnieć o kultowej grze w piaskownicy, jaką były kapsle. Pstrykanie kapsli to było to. Szczególnie jak się je wcześniej przygotowało naklejając do środka flagę danego państwa i polerując spód, żeby miał lepszy poślizg. Inną grą piaskownikową był „nóż”. Trzeba było rzucać różnymi sposobami tak, żeby nóż się wbił w ziemię. Udana próba oznaczała przejście do kolejnego rzutu i tak na zmianę, aż zeszło się ze wszystkich sekwencji. Skuszenie oznaczało konieczność powtórzenia tego samego rzutu w następnej komputerów w tamtych czasach królowała jeszcze jedna forma rozrywki, która obecnie powraca do łask – gry planszowe. Wydawnictwa gier planszowych miały się wtedy dobrze i dostarczały wielu świetnych przebojów takich jak Magia i Miecz, Wampir, Przekleństwo Mumii, Batman, Eurobusiness (czyli polski Monopoly) i wiele rzeczyW tym akapicie zrobię mały mishmash tego, co jeszcze kojarzy mi się z latami ’90. Pamiętam manię na czapki zespołów z NBA. Śmieszne było sprawdzanie oryginalności tych produktów poprzez liczenie szwów. Ostatecznie i tak się okazywało, że każda jest oryginalna, bo praktycznie każdy kupował na tym samym rynku, więc głupio by było kwestionować nieoryginalność jak się posiadało praktycznie taką samą. Teorii na temat ilości szwów, jaka oznacza oryginalność była, więc cała szkołach panowała moda na zbieranie karteczek do segregatorów lub takich z małych notesików i wymiana nimi w celu zgromadzenia jak największej kolekcji. Popularne było też zakładanie ‘złotych myśli’, czyli zeszytu z zestawem pytań, na jakie musieli odpowiedzieć nasi znajomi. Zbierało się również samochody, czy inne pojazdy z gum Turbo, ‘gwiezdne monety’ Tazo, czy historyjki z gumy Donald. Wiele tego było. Będąc przy słodyczach pamiętam kultowe napoje w woreczkach foliowych, czy napój Frugo. Ze słodyczy prym wiodły wafelki Kuku-ruku (który miały w środku naklejki) i chipsy ’90 był to piękny okres w życiu osób urodzonych w latach ’80. Większość pewno się ze mną zgodzi. Natomiast, czy miał na to wpływ klimat lat ’90, czy po prostu to, że na ten okres przypadło nasze beztroskie dzieciństwo, nie wiadomo. Raczej skłaniałbym się ku twierdzeniu, że każdy będzie z sentymentem wspominał czasy, kiedy miał naście lat i biegał sobie z kolegami bez zupełnie żadnych obowiązków i kłopotów na głowie. Jedno, z czego się najbardziej cieszę to, że mogłem żyć w czasach w których zacząłem zabawę z komputerem od postaci składających się z 10 pikseli, a obecnie mogę zagrywać się w fotorealistyczne strzelanki w stylu Call of Duty, Crysis, czy Battlefield. Można powiedzieć, że historię elektronicznej rozrywki rocznik ’80 ma we sobie sprawę, że w artykule pominąłem jeszcze wiele ważnych i kultowych rzeczy z lat ’90, ale nie sposób tego wszystkiego wymienić, bo co chwila przypomina się coś nowego. Można by wręcz napisać całą encyklopedię o latach ’90.
karteczki z notesików lata 90